Z pewnością wielu z nas
zwróciło już uwagę na fakt, że odpady z trzech kolorowych pojemników, do których
wrzucamy segregowane śmieci, zabierane są przez jedną śmieciarkę. To, co my
starannie segregujemy, następnie ląduje w jednym zbiorniku. Absurd. Niedorzeczność. Czy w takim razie prowadzona
przez nas segregacja śmieci ma sens? Pamiętamy przy tym, że zapewniano nas, że dzięki
segregacji będzie taniej, a jak wiemy, jest znacznie drożej.
Ideą zmiany było to, aby zwiększyć odzysk z odbieranych odpadów (tzw. recycling). Aby z obecnych 20% odpadów odzyskiwanych w całym kraju, osiągnąć poziom 50%, czyli taki, jaki jest w krajach zachodnich. Duża część śmieci zamiast na wysypisku powinna znaleźć się w sortowni. Stąd też tak ważna jest początkowa segregacja. Tylko co ona daje, jeśli odbierane śmieci są mieszane w jednej śmieciarce? Jaki to ma sens? Gdzie w tym wszystkim zdrowy rozsądek?
Ostatnio widziałem „w
sieci” wypowiedź przedstawicielki Ministerstwa Środowiska, autora zmiany, która
odniosła się do tego problemu. Otóż stwierdziła ona, że firmy odbierają odpady
z różnych kubłów jedną śmieciarką za pewne ze względów na ograniczanie kosztów.
Zadziwiające… Naprawdę nie sposób było to przewidzieć… Jednocześnie rozmówczyni
zapewniła, że mimo tego, odpady i tak trafiają do sortowni, gdzie są sortowane.
Sposób odbioru odpadów nie wpływa negatywnie na ich dalszą selekcję. Co za
przewrotność…
Dobrze, że odbierane
odpady w dużej części trafiają do sortowni. Problem polega na tym, i to ludzi
oburza, w jaki sposób firmy odbierające odpady traktują prowadzoną przez nich
segregację. Czy to zachęca mieszkańców do dalszej segregacji? Można nawet
dosłowniej. Po co te wszystkie dyskusje o segregowaniu i bawienie się w
kolorowe pojemniki?
Dużo mówiło się i mówi
o potrzebie segregowania śmieci. Żeby ludzie nauczyli się, przestrzegali tego itd.
Nacisk położono głównie na to. Jak widać, problemów i niejasności jest więcej. A
nawet absurdów. Komu służy ta zmiana realizowana w taki sposób?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz