poniedziałek, 5 sierpnia 2013

W obronie demokracji samorządowej

Prezydent RP Bronisław Komorowski przygotował projekt zmian w przepisach dotyczących organizacji referendum odwołujących wybieralne organy władzy samorządowej - prezydenta i radę.

Obecnie, aby zorganizować referendum odwoławcze, pod wnioskiem należy zebrać podpisy przynajmniej 10% wyborców - mieszkańców danej gminy. W przypadku przeprowadzenia referendum, jest ono ważne, jeśli frekwencja w nim wyniesie min. 60% frekwencji z tych wyborów, w których wybrano dany organ władzy.

Referendum lokalne, w tym i te o charakterze odwoławczym, jest niezwykle ważnym filarem demokratycznego państwa i społeczeństwa obywatelskiego. Można rzecz, że m.in. dzięki niemu demokracja zaczyna się w samorządzie. W tej kadencji samorządowej nastąpił prawdziwy wysyp lokalnych referendów odwoławczych. Część z nich skutecznych.

Zwolennicy referendów twierdzą, że poprzez nie mogą zmieniać złe władze, że w ten sposób służą mieszkańcom, pozwalając szybciej zmienić rzeczywistość na lepszą. Przeciwnicy, najczęściej ci sprawujący władzę, są zdania, że instytucja referendum jest nadużywana, traktowana instrumentalnie i stanowi jedynie narzędzie walki politycznej, nie mając w ogóle na względzie obywateli .

Prezydent RP w swojej inicjatywie proponuje, aby podnieść próg, który decyduje o ważności referendum. W jego ocenie, referendum powinno być wiążące, jeśli do urn pójdzie przynajmniej tyle samo osób, co w danych wyborach. To powinno utrudnić doprowadzenie do ważności referendum, a może i zniechęci do ich organizowania. W opinii Prezydenta RP, zmiana ta ustawi instytucję referendum we właściwych ramach, zapewniając stabilność i powagę w lokalnej polityce i samorządności. W rzeczywistości, taki wymóg frekwencji spowoduje, że przeprowadzenie skutecznego referendum będzie w praktyce niemożliwe. Stąd kierunek proponowanej zmiany oceniam negatywnie. Ocenę tę podziela wielu samorządowców.

Obecne zasady referendum nie są idealne. Jednak proponowana zmiana zmieni ten stan na gorszy. Najważniejszą kwestią w tej sprawie jest zagadnienie frekwencji. Wszędzie i zawsze, od praktycznie wszystkich polityków słyszymy, że zależy im na tym, aby we wszystkich wyborach czy innego typu głosowaniach aktywny udział wyborców był jak największy. Zatem i w  referendach też tak być powinno. Niestety nie jest, gdyż wymagany próg frekwencji zachęca osobę zainteresowaną - rządzącego - do prowadzenia zabiegów mających na celu jak najniższą frekwencję. Taka przyjęta strategia często bywa skuteczna i pozwala zachować stanowisko po referendum.

Czy można coś z tym zrobić? Na pewno nie w taki sposób, w jaki jest to obecnie proponowane. Efekt będzie fatalny. Jeśli miałaby nastąpić taka zmiana, to oczywiście lepiej, niech zostanie tak, jak jest. Jednak poprzez zmianę można byłoby instytucje referendum ulepszyć, mając na uwadze troskę o frekwencję. Co można zmienić, aby wszystkim zainteresowanym zależało na jak najwyższej frekwencji, która jak mówiłem wcześniej, jest substytutem społeczeństwa obywatelskiego? W ogóle znieść próg frekwencji. Referendum odwoławcze, gdy już się odbywa, zawsze powinno być ważne. Wtedy gra frekwencją nie ma miejsca a wynik referendum, przy większym udziale mieszkańców, jest bardziej reprezentatywny. Jednocześnie, aby takie referendum nie było codziennością, podniósłbym ilość podpisów wymaganych do zorganizowania referendum. Z obecnych 10% wyborców na 15-20% lub połowę frekwencji z danych wyborów. Dziś jest tak, że dosyć łatwo rozpisać referendum. Znacznie ciężej, aby było ono ważne. Zmiany powinny iść w takim kierunku, aby na inicjatorach referendum wymusić nieco więcej wysiłku, ale jeśli już uda się zorganizować referendum, to w każdym przypadku powinno być one skuteczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz